niedziela, 4 listopada 2012

Chapter 2

To co tam zobaczyłam przekraczało wszystkie granice, nie umiem opisać tych wszystkich uczuć które 
teraz we mnie buzowały lecz je wszystkie przewyższała wściekłość. Pewnie się zastanawiacie co tam
zobaczyłam, a więc lepiej usiądźcie bo się wywalicie. Stał tam ten chłopak który wczoraj 
podrywał mnie w clubie nocnym, chyba miał na imię Justin z tego co sobie przypominam, jestem 
strasznie słaba w zapamiętywaniu imion, gdyby stał tam sam to bym to zrozumiała ale on lizał się z moją 
asystentką która siedziała na moim biurku a pomiędzy jej nogami stał Johnson, chyba nawet nie zauważyli jak weszłam. Myślicie sobie pewnie teraz co w tym złego a ja wam mówię że to było dla mnie wielkie 
przeżycie i odechciało mi się cokolwiek robić, to nie była zwykła asystentka lecz moja koleżanka która chodziła z moim najlepszym przyjacielem. Postanowiłam zareagować.
- Co tu się wyprawia?!- starałam się nie używać wulgarnych słów co było naprawdę nie lada wyzwaniem
no bo jak można się opanować w takiej sytuacji? Ci jak na zawołanie szybko odskoczyli od siebie. 
Amanda bo tak miała na imię moja koleżanka, zaczęła szybko doprowadzić do porządku swoje włosy które były w nieładzie natomiast Justin przegładził swoją koszulkę tak jakby to miało w czymś pomóc i posłał
mi łobuzerski uśmiech.
- Zazdrosna? Wczoraj jakoś nie chciałaś czyżbyś zmieniła zdanie? 
- Że co?! Chyba naprawdę musisz mieć poprzestawiane w tej główce, nie jestem zazdrosna jakbyś nie wiedział ta dziewczyna ma chłopaka który jest moim najlepszym przyjacielem!! - wykrzyczałam że aż zabolało mnie gardło. 
- Emily to nie tak... - wtrąciła się Amanda lecz nie dałam jej skończyć
- Nawet tego nie mów, zachowałaś się jak zwykła dziwka która już jesteś! - nie przestawałam krzyczeć i doskonale wiedziałam jakie potem będą tego konsekwencje, za pewne obudzę się z chrypką, i nie będę mogła wydobyć z siebie ani jednego normalnego słowa. 
- A ty - podeszłam do niego i tyknęłam go palcem w ramię i kontynuowałam dalszą wypowiedź 
- Jeszcze raz tkniesz jakąś zajętą osobę z tego budynku to przysięgam Ci że nogi z dupy ci powyrywam! 
Nagle Amanda wybuchnęła głośnym płaczem na co się pogardliwie zaśmiałam. 
- Nie użalaj się nad sobą, sama jesteś temu winna. - odwróciłam się do niej i co tam zobaczyłam 
totalnie mnie zszokowało po raz kolejny tego dnia. Nie no ludzie ile można.
Przede mną stał Chris który był zdezorientowany całą sytuacją, po chwili podszedł do Amandy i kucnął przy niej. 
- Co się stało? - zapytał się jej troskliwym głosem, a we mnie się już gotowało. Na pewno zrobiłam się cała czerwona, ta su..dziewczyna nie zasługuje na takiego chłopaka jak Chris, on był dla niej taki miły, czuły, kochany, opiekuńczy a ona go tak po prostu zdradzała na każdym kroku. 
- Ona cię zdradziła debilu!- dopiero po chwili się zorientowałam że naprawdę to powiedziałam, zakryłam swoją dłonią usta. 
- Że co? Ty kurwo jak mogłaś?! Zabije tego skurwysyna!- wstał z podłogi i zaczął iść w stronę Justina, a po nim od razu podniosła się Amanda
- Nie rób mu krzywdy, ja go kocham! - wykrzyczała
Że co? Proszę trzymajcie mnie bo zajebie tą dziewczynkę, raniła tak mojego Chrisa, mojego Chrisa! Rozumiecie to? Nie pozwolę aby ktoś go skrzywdził co jak co ale na to na pewno nie pozwolę. Podbiegłam do niej, i uderzyłam ją jak najmocniej w twarz aż upadła na ziemie, jeszcze dołożyłam jej nogą w brzuch. 
- Od dziś tu nie pracujesz!- naplułam jej w twarz po czym podniosłam za włosy na co wydobyła z siebie krzyk, ciągnęłam ją tak przez cały budynek aż do drzwi wyjściowych. 
- I nie waż się tu więcej pokazywać! - popchnęłam ją na ziemie, i zatrzasnęłam drzwi przed nosem. Nikt nie będzie ze mną zadzierał, każdy dobrze wie że do wszystkiego jestem zdolna, nie liczę się z uczuciami innych, no oczywiście obchodzi mnie tylko moja dwójka przyjaciół lecz tylko dlatego że znali mnie jaka byłam naprawdę i po prostu ich kocham. Miałam już jechać widną gdyż mój gabinet jest na trzecim piętrze ale dopiero teraz sobie przypomniałam że zostawiłam tam Justina samego z Chrisem, przecież Spears go zabije! Czym prędzej podbiegłam do schodów i zaczęłam po nich jak najszybciej biec, omijając niektóre schodki 
przez co się wywaliłam lecz wstałam szybciej niż upadłam. Szybko wbiegłam do swojego biura gdzie Justin leżał na ziemi a Chris kopał go po brzuchu.
- Przestań już, proszę. - złapałam go za rękę i odciągnęłam  na bok, i przytuliłam do swojego ciała a on się we mnie wtulił jak małe dziecko.
- Już dobrze, pójdź do pokoju numer 53 i poczekaj tam na mnie. - pocałowałam go w czoło, gdy wyszedł zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się w stronę Johnsona który właśnie podnosił się z ziemi. Wypluł z ust krew i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem na co uniosłam jedną brew do góry. Jestem teraz strasznie ciekawa jak przeprowadzę z nim sesje. Dobra trzeba coś z tym zrobić i to natychmiast zanim ktoś to zobaczy. Podeszłam do niego i usadziłam go na moim krześle za biurkiem. Jeszcze bardziej się we mnie zagotowało gdy zauważyłam że wszystkie moje papiery z biurka były pogniecione lub leżały na ziemi, po prostu zabije Amande jak ją tylko spotkam, tym razem będzie jeszcze gorzej niż dzisiaj. Podniosłam umowy z ziemi i położyłam je na stole po czym podeszłam do Justina i przyjrzałam mu się. 
- Zaraz wracam, nigdzie się nie ruszaj. - powiedziałam i wyszłam po apteczkę z woda utlenioną, wacikami, plastrami, bandażem i innymi pierdułami. Szybko wróciłam do pokoju w którym czekał na mnie Justin,
podeszłam do niego i ukucnęłam przed nim a apteczkę położyłam na biurku.
- Wiesz raczej tak nie dosięgnę do twojej brwi więc może byś mi pomógł i wstał?
- Nie mogę brzuch mnie boli - wykrztusił z siebie.
- Usiądź mi na kolanach. - dodał
 W tej chwili chętnie bym mu przywaliła lecz patrząc na rozwój akcji i to jaki jest poobijany, powstrzymałam się. Muszę to wszystko jakoś zamaskować aby nikt się nie zorientował. Robię to tylko i wyłącznie dla swojego i Chrisa dobra  bo gdyby dowiedział się o tym Manager Justina to pozwał by go do sądu o pobicie a tego nie chce. Usiadłam delikatnie na jego kolanach po czym nalałam na wacik wodę utlenioną i przyłożyłam mu ją do łuka brwiowego który miał rozcięty, przegryzł dolną wargę z bólu i złapał mnie dłońmi w pasie, po chwili je zwaliłam ze swoich bioder.
- Nie pozwalaj sobie za dużo.
Gdy zakończyłam swoja całą pracę wstałam z jego kolan i spojrzałam na swój zegarek który wskazywał 13:20 a spotkanie miało odbyć się o 12, no świetnie jeszcze brakowało mi opieprzu od Marka mojego menagera.
- Lepiej się czujesz? - zwróciłam się do Johnsona
- Lepiej lecz nie znakomicie - podniósł się z siedzenia i podniósł swoją koszulkę do góry dzięki czemu zobaczyłam jego umięśniony brzuch na którym nie było ani jednego zadraśnięcia z czego ogromnie się cieszyłam, nie chciałam aby coś mu się stało jedynie z powodu Chrisa. Gdyby to ktoś inny go zlał nie przejmowałabym się tym tylko miała to głęboko gdzieś. Trochę słabo mi się zrobiło gdy zobaczyłam jego brzuch gdyż miałam ogromną słabość do chłopaków z "kaloryferem" na brzuchy, po prostu uwielbiałam takich co przeszkadzało mi to w moim zawodzie ponieważ dużo modeli płuci męskiej owe posiadały. Wyjęłam z torby butelkę wody i trochę jej się napiłam.
- Czas się zbierać, będą na nas źli. - stwierdził Justin i skierował się w stronę drzwi a ja za nim.
Tak jak sądziłam, nie obeszło się bez wykładu mojego pracodawcy jaka to ja jestem nieodpowiedzialna i że ostatni raz robię takie wybryk, oczywiście chodzi o spóźnienie bo cała ekipa musiała na mnie i na Justina czekać. Muszę jeszcze z nim poważnie porozmawiać na temat tego pobicia bo ja narazie nie wspomniał nic o tym swojemu menagerowi.
Po godzinie ustalania mogliśmy już rozejść się do domu, przez nas dzisiejsza sesja została przełożona na jutro rano, powiedźcie mi dlaczego nie po południu? Znów się nie wyśpię, co za świat.
Wyszłam z sali konferencyjnej i czekałam aby wyszedł też z niej Johnson, gdy to wreszcie zrobił podeszłam do niego i chwyciłam za dłoń, ciągnąć w stronę pustego miejsca, tak aby nikt nas nie słyszał.
- Proszę cię abyś nikomu nie mówił o tym co się dzisiaj wydarzyłam. - przygryzłam dolną warkę z zdenerwowania, bałam się że się nie zgodzi a tu przecież chodzi o Chrisa.
- No nie wiem, a co będę za to miał?
Boże, jakim on jest egoistom, coś za coś. Trudno mi będzie się z nim dogadać gdyż mamy podobny charakter. No trudno, życie nie jest takie łatwe.
- A co chcesz? - powiedziałam ze znudzeniem
- Pójdziesz ze mną na kolacje.
- Śnisz
- Śnisz że nie powiem o tym nikomu
- Dobra, niech ci będzie. Pójdę z tobą.
- No to zadzwonię do ciebie niedługo. - puścił mi oczko i odszedł. Dopiero po chwili zrozumiałam na co tak na prawdę się zgodziłam. Postanowiłam pójść do Chrisa bo już długo na mnie czeka.

Ciąg dalszy nastąpi...

Tak bardzo was przepraszam, wiem że rozdział wyszedł beznadziejny, nie wiem co się ze mną dzieje. Dziwne słownictwo, dużo błędów i przede wszystkim brak pomysłów co mogłoby się stać. Rozdział jest dość nudny za co naprawdę was jeszcze raz przepraszam ale brak weny robi swoje. Zastanawiałam się czy to ja na pewno w ogóle to pisze gdyż jest to beznadziejne no ale chciałam to już dodać abyście długo nie czekali. Liczę na szczere komentarze. Rozdział pisany przy Kelly Clarkson - Dark side

3 komentarze:

  1. No i mają randkę... robi się coraz ciekawiej xd
    Rozdział wcale NIE jest beznadziejny, jest cudowny ♥ Oczywiście czekam na następny piękny rozdział <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne, fajneee xd
    Czekam na kolejny, robi się ciekawie ;d

    OdpowiedzUsuń